Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0842.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nić miłości własnej człowieka, na którym mogło mu dużo zależeć, rzekł:
— Widać, panie, że nie tylko znacie różne mowy, lecz i obyczaje macie dworne.
Na to Arnold, rozumiejąc zaledwie niektóre słowa, ozwał się:
Wolfang, o co chodzi i co on mówi?
— Do rzeczy mówi! — odpowiedział Wolfgang, któremu widocznie pochlebiły Maćkowe słowa.
Poczem zasiedli przy ognisku, i przyniesiono jeść i pić. Nauka, dana Niemcom przez Maćka, nie poszła jednakże w las, gdyż Wolfgang od niego zaczynał poczęstunek. Z rozmowy dowiedział się przytem stary rycerz, jakim sposobem wpadli w pułapkę. Oto Wolfgang, młodszy brat Arnolda, prowadził człuchowską piechotę także przeciw zbuntowanym Żmujdzinom, do Gotteswerder, ta jednakże pochodząca z dalekiej komturyi, nie mogła nadążyć jeździe, Arnold zaś nie potrzebował na nią czekać, wiedząc, że po drodze napotka inne piesze oddziały z miast i zamków bliższych litewskiej granicy. Z tej przyczyny młodszy ciągnął o kilka dni drogi później — i właśnie znajdował się na szlaku w pobliżu smolarni, gdy służka zakonna, zbiegłszy nocą, dała mu znać o przygodzie, jaka spotkała starszego brata. Arnold słuchając tego opowiadania, które powtórzono mu po niemiecku, uśmiechnął się z zadowoleniem, a wreszcie oświadczył, że spodziewał się, że tak się może zdarzyć.