Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0829.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A w Spychowie. Wywieźliśmy ją ze Zgorzelic, nie wiadomo po co.
— Sama chciała! — odparł niecierpliwie Maćko, który nie lubił o tem mówić, bo w duszy poczuwał się do winy.
— Tak, ale co teraz?
— Ha! cóż? Odwiozę ją napowrót do domu, i dziej się wola Boska!....
Po chwili jednak dodał:
— Już-ci dziej się wola Boska, ale żeby chociaż ta, Danuśka była zdrowa i taka jako inni ludzie, byłoby przynajmniej wiadomo, co robić. A tak, licho wie! Nuż nie ozdrowieje...... i nie zamrze Niechby Pan Jezus dał już na tę, alibo na tamtą stronę.
Ale Czech myślał w tej chwili o Jagience.
— Widzicie, wasza miłość — rzekł — panienka, gdym wyjeżdżał ze Spychowa i żegnał się z nią, powiedziała mi tak: „W razie czego przyjedziecie tu przed Zbyszkiem i przed Maćkiem, bo (powiada) mają przez kogo innego nowinę przysłać, to przyślą przez was i odwieziecie mnie do Zgorzelic.“
— Hej! — odpowiedział Maćko. — Pewnie, że jakoś nieskładnoby jej było zostawać w Spychowie, gdy Danuśka przyjedzie. Pewnie, że trzeba jej teraz do Zgorzelic. Żal mi sieroteńki, szczerze żal, ale skoro nie było woli Boskiej, to i trudno! Jeno jakoże to urządzić? Poczekaj... Powiadasz, że kazała ci wracać przed nami z nowiną, a potem odwieźć się do Zgorzelic?