Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0793.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

listów nie odzyskał Danusi, i że komturowie zaprzeczyli ważności glejtom z powodu wybuchu wojny.
— To teraz rozumiem, dla czegoś tu jest — rzekł do Zbyszka — i Bogu dziękuję, że ci mnie jeńcem oddał, bo tak myślę, że za mnie oddadzą ci zakonni rycerze kogo zechcesz, gdyż inaczej wielki krzyk byłby na Zachodzie, albowiem z możnego rodu pochodzę...
Tu uderzył się nagle dłonią w myckę i zawołał:
— Na wszystkie relikwie z Akwizgranu! Toż na czele posiłków, które nadciągały do Gotteswerder, stali Arnold von Baden i stary Zygfryd von Löwe. Wiemy to z listów, które do zamku przyszły. Zali ich nie wzięto w niewolę?
— Nie! — rzekł, zrywając się Zbyszko. — Nikogo ze znaczniejszych! Ale prze Bóg! wielką mi nowinę powiadasz. Prze Bóg! są inni jeńce, od których dowiem się, nim ich powieszą, czyli nie było jakiej niewiasty przy Zygfrydzie.
I począł wołać na pachołków, aby świecili mu łuczywem, i biegł w stronę, gdzie byli pobrani przez Skirwoiłłę jeńce. De Lorche, Maćko i Czech biegli z nim razem.
— Słuchaj! — mówił mu po drodze Geldryjczyk. — Puścisz mnie na słowo, sam w całych Prusiech będę jej szukał, a gdy ją znajdę, wrócę do ciebie i wówczas mnie za nią wymienisz.