Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0780.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skoczyli zrazu od Krzyżaków, jak od jeża. Wrócili wprawdzie niebawem z większą jeszcze natarczywością, ale wskórać nie mogli.
Niektórzy powdrapywali się w mgnieniu oka na przydrożne chojary i poczęli szyć z łuków w środek knechtów, których dowódca, spostrzegłszy to, wydał rozkaz cofania się ku swojej jeździe. Kusznicy krzyżaccy jęli się też odstrzeliwać, więc kiedy niekiedy niejeden ukryty między gałęziami sosny Żmujdzin spadał jak dojrzała szyszka na ziemię i konając, darł rękoma mchy leśne, lub rzucał się nakształt wyjętej z wody ryby. Otoczeni ze wszystkich stron, Krzyżacy nie mogli wprawdzie liczyć na zwycięstwo, widząc jednak skuteczność obrony, mniemali, że może choć garść ich zdoła się wycofać z pogromu i dostać się napowrót do rzeki.
Żadnemu nie przyszło na myśl poddać się, gdyż sami nie oszczędzając jeńców, wiedzieli, że nie mogą rachować na litość przywiedzionego do rozpaczy i zbuntowanego ludu. Cofali się więc w milczeniu chłop przy chłopie, ramie przy ramieniu, to podnosząc to zniżając włócznie i berdysze, tnąc, bodąc, rażąc z kusz o ile zamęt bitwy na to pozwalał, i zbliżając się ciągle ku swojej jeździe, która walczyła na śmierć i życie z innemi zastępami nieprzyjaciół.
Wtem stało się coś niespodziewanego, co rozstrzygnęło losy uporczywej bitwy. Oto ów włodyka z Łękawicy, którego pochwycił szał po śmierci brata, pochylił się, nie zsiadając z konia, i