Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0777.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kunastu ludzi, a tylko jeden wyraz powtarzają wszyscy, który też wyraz rozlegał się jak grzmot po lesie.
I tak sobie szli ku śmierci, weseli i pełni ochoty.
— Wnet już ich ujrzym — rzekł Maćko.
Przyczem twarz zmierzchła mu nagle i nabrała jakiegoś wilczego wyrazu, gdyż dusza w nim była nieużyta i zawzięta, a prócz tego nie odpłacił dotychczas za ów postrzał z kuszy, który otrzymał wtedy, gdy dla ratowania Zbyszka wyprawił się z listem siostry Witoldowej do mistrza.
Więc teraz poczęło się w nim burzyć serce a zaś żądza pomsty oblała go jak ukrop.
— Nie będzie temu dobrze, który się z nim pierwszy zczepi — pomyślał Hlawa, rzuciwszy okiem na starego rycerza.
Tymczasem powiew przyniósł wyraźnie okrzyk, który powtarzali wszyscy chórem: "Tandaradei, tandaradei! — i wraz Czech usłyszał słowa znajomej sobie pieśni:

..............
„Bi den rosen er wol mac,
Tandaradei!
Merken wa mir'z houlet lac...“
..............

Wtem pieśń urwała się, albowiem po obu stronach szlaku rozległo się krakanie tak gwarne i rozgłośne, jakby w tym zakącie lasu odbywał się sejm kruków. Krzyżaków zadziwiło jednak to,