Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0748.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lowi się opowiedzieć i pozwoleństwo a pomoc jego sobie zjednać.
— Są przecie w pobliżu zamki krzyżackie. Gdyby choć ze dwa zdobyć, znaleźlibyśmy może Jurandównę, albo wiadomość o jej śmierci.
— Albo i nic.
— W tę stronę ją przecie Zygfryd wywiózł. Powiadali nam to i w Szczytnie, i wszędy, i samiśmy tak myśleli.
— A widziałeś to wojsko? Wyjdź-że za namiot i spójrz. Niektórzy pałki jeno mają, a niektórzy miedziane miecze po pradziadach.
— Ba! Jako słyszałem, chłopy do bitki dobre!
— Ale nie im z gołemi brzuchami zamków dobywać, zwłaszcza krzyżackich.
Dalszą rozmowę przerwało im przybycie Zbyszka i Skirwoiłły, który był wodzem Zmujdzinów. Był to mąż małego wzrostu, jak pacholę, ale krzepki w sobie i barczysty. Pierś posiadał tak wypukłą, że prawie wyglądała na garb, i niezmiernie długie, sięgające do kolan ręce. W ogóle przypominał Zyndrama z Maszkowic, słynnego rycerza, którego Maćko i Zbyszko poznali swego czasu w Krakowie, miał bowiem równie ogromną głowę i takie same pałąkowate nogi. Mówiono o nim także, że dobrze rozumiał się na wojnie. Wiek życia zbiegł mu w polu, przeciw Tatarom, z którymi długie lata walczył na Rusi, i przeciw Krzyżakom, których nienawidził jak zarazy. W tych wojnach nauczył się po rusińsku, a potem