Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0731.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziny to, nie bożeczkowie, i siły nijakiej nie mają. Dam ja sobie z nimi rady i z Niemcami, których napotkam też, byle wojna chciała dobrze rozgorzeć.
— A to nie rozgorzała? Powiadaj, coście o niej między Niemcami słyszeli.
Na to roztropny pachołek namarszczył brew, zastanowił się przez chwilę, poczem rzekł:
— I rozgorzała i nie rozgorzała. Pilnie my o wszystko dopytywali, a szczególnie rycerz Maćko, któren jest chytry i objechać każdego Niemca umie. Niby to o co innego pyta. niby życzliwość udaje, z niczem się sam nie wyda, a w sedno utrafi i z każdego nowinę, jakoby rybę hakiem, wyciągnie. Zechce-li wasza miłość cierpliwie słuchać, to powiem: Kniaź Witold, lat temu kilka, mając zamysły przeciw Tatarom i chcąc od niemieckiej ściany spokoju, ustąpił Niemcom Zmujdź. Była wielka przyjaźń i zgoda. Zamki im wznosić pozwolił, ba, sam pomagał. Zjeżdżali się też z Mistrzem na jednej wyspie, pili, jedli i świadczyli sobie miłość. Łowy nawet w tamecznych puszczach nie były Krzyżakom wzbronione, a jak niebożęta Zmudzini podnosili się przeciw zakonnemu panowaniu, to kniaź Witold Niemcom pomagał i wojska im swoje w pomoc wysyłał, o co szemrano nawet na całej Litwie, że na własną krew nastaje. Wszystko to nam podwójci w Szczytnie rozpowiadał i chwalił krzyżackie rządy na Zmujdzi, że posyłali Zmujdzinom księży, którzy ich mieli chrzcić, i zboże w czasie głodu. Jakoż po-