Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0676.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lami brała też Maćka ochota zostać w Płocku, dowiedzieć się, jak i co, zająć się tą sprawą, ale wnet pokonywał w sobie takie myśli. „Ja tu będę — myślał — o majętność zabiegał, a mój chłop może tam do mnie z jakowego krzyżackiego podziemia ręce wyciąga i ratunku ode mnie czeka." Była wprawdzie jedna rada: zostawić Jagienkę pod opieką księżny i biskupa z prośbą, aby jej nie dali skrzywdzić, jeżeli jej opat co zostawił. Ale rada ta nie całkiem podobała się Maćkowi „Dziewczyna ma i tak — mówił sobie — wiano zacne, jeśli zaś i po opacie odziedziczy, weźmie. ją który Mazur, jak Bóg na niebie, a ona też długo nie wytrzyma, bo to jeszcze nieboszczyk Zych powiedział, że już wtedy jako po węglach chodziła." I zląkł się tej myśli stary rycerz, gdyż pomyślał, że w takim razie i Danusia i Jagienka mogłyby Zbyszka ominąć, tego zaś nie chciał za nic na świecie.
— Którą mu Bóg przeznaczył, tę niech ma, ale jedną musi mieć.
Postanowił też w końcu przedewszystkiem ratować Zbyszka, a Jagienkę, jeśli trzeba będzie się z nią rozstać, albo w Spychowie, albo u księżny Danuty, nie zaś tu w Płocku, gdzie dwór był nierównie świetniejszy i pięknych rycerzy na nim niemało.
Obarczon temi myślami, szedł wartkim krokiem ku domowi tkacza, aby Jagience opatową śmierć oznajmić, w duchu zaś obiecywał sobie, że jej tego od razu nie powie, gdyż niespodziana a