Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0675.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozglądał po mieście, które zresztą znał nieco z tych czasów, gdy jeździł z listem księżny Aleksandry do Mistrza — tylko wracał coprędzej do domu tkacza za morami i po drodze mówił do siebie:
— Ha, zmarło mu się i wieczny odpoczynek! Nie masz na to rady we świecie, ale co ja teraz z temi dziewkami zrobię?
I począł się nad tem zastanawiać czyby je lepiej u księżny Aleksandry zostawić, czy też u księżny Anny-Danuty, czy też może do Spychowa wieźć. Bo nieraz przychodziło mu do głowy w czasie tej podróży, że gdyby się pokazało, że Danuśka nie żyje, to nie wadziłoby, by Jagienka była blisko Zbyszka. Nie wątpił, że Zbyszko długo będzie tamtej, nad wszystkie inne umiłowanej, żałował i długo po niej płakał, ale nie wątpił też, że taka dziewczyna, tuż pod bokiem, zrobi swoje. Pamiętał, jak chłopaka, chociaż serce rwało mu się hen za bory i lasy na Mazowsze, cięgoty jednak brały przy Jagience. Z tych powodów i wierząc przytem głęboko, że Danuśka przepadła, myślał nieraz, by na wypadek śmierci opata nigdzie nie odsyłać Jagienki. Ale że był nieco łapczywy na ziemskie dobro, więc chodziło mu i o majętność po opacie. Opat gniewał isę wprawdzie na nich i zapowiadał, że nic im nie zostawi, ale nuż ogarnęła go skrucha przed śmiercią? Że zapisał coś Jagience, to było pewne, bo nieraz odzywał się z tem w Zgorzelicach, więc przez Jagienkę mogłoby to i tak nie minąć Zbyszka. Chwi-