Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0671.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poletko niewielgie. Ale po bitwie nie było widać ni chróśniaków, ni młaki ni rżyska, jeno żelaziwo wszędy, miecze, topory, dzidy i zbroje piękne, jedna na drugiej, jakoby kto całą świętą ziemię niemi przykrył... Nigdy ja tyle pobitego narodu na kupie nie widział i tyla krwi ludzkiej płynącej...
Pokrzepiło się znowu tem wspomnieniem Maćkowe serce, więc rzekł:
— Prawda! Pan Jezus miłosierny! Ogarnęli oni wówczas to królestwo, jako pożoga albo zaraza. Nietylko Sieradz i Łęczycę, ale i wiele innych miast napsowali. I co? Jest nasz naród okrutnie żywięcy i moc w sobie też ma niespożytą. Choć ta i chycisz go, krzyżacki psubracie, za grzdykę, zdławić go nie podolisz, jeszcze ci zęby wybije. Bo jeno patrzcie: król Kazimierz i Sieradz i Łęczycę tak zacnie odbudował, że lepsze są, niż były, i zjazdy się w nich po staremu odprawują, a Krzyżaków jak ci sprali pod Płowcami tak tam leżą i gniją. Daj Bóg zawdy taki koniec!
Stary chłop, słysząc te słowa, począł z początku kiwać głową, na znak przytakiwania, lecz w końcu rzekł:
— Ponoś nie leżą i nie gniją. Kazał król nam piechocie po bitwie rowy kopać i chłopy też przyszli z okolicy pomagać w robocie, aże łopaty warczyły. Poukładaliśmy potem Krzyżaków w rowach i przysypali na porządek, aby się z nich jakoweś choróbska nie wylęgły, ale oni tam nie ostali.
— Jakto nie ostali? Cóż im się przygodziło?