Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0651.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Maćka zdziwiły te odwiedziny. Jagienka obiecała przyjechać nazajutrz do dnia, i mieli zaraz ruszać. Czemu więc przyjechał Jaśko i to tak późno? Stary rycerz pomyślał, że mogło się coś przytrafić w Zgorzelicach i z pewnym niepokojem w duszy wszedł do domu.
Ale w izbie, w wielkim glinianym kominie, który zastąpił we dworze zwykłe ułożone na środku izby ognisko, paliły się jasno i wesoło żywiczne szczypki, a nad stołem płonęły w żelaznych kunach dwie pochodnie, przy których blasku ujrzał Maćko Jaśka, Czecha Hlawę i jeszcze jednego młodego pachołka, z twarzą rumianą jak jabłuszko.
— Jako się miewasz, Jaśko? A co tam z Jagienką? — zapytał stary szlachcic.
— Jagienka kazała wam powiedzieć — rzekł, całując go w rękę, chłopak — że się rozmyśliła i woli zostać doma.
— Bójcie-że się Boga? A to co? jak? Cóż jej tam do głowy strzeliło?
A chłopak podniósł na niego modre oczęta i począł się śmiać.
— Czegóż się rzechocesz? Lecz w tej chwili Czech i drugi pachołek wybuchnęli także wesołym śmiechem.[1]
— Widzicie! — zawołał mniemany chłopak — któż mię pozna, skoroście wy nie poznali?

Dopieroż Maćko przypatrzył się wdzięcznej figurce uważniej i zawołał:

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; to zdanie powinno zaczynać się od nowej linii i akapitu.