Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0575.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co chwila teraz odzywały się wołania to męzkie, to niewieście: „Bij! W niego!... Sąd Boży! Kara Boża! Bóg ci pomagaj!“ Książę skinął kilka razy dłonią, by je uciszyć, ale nie mógł ich powstrzymać. Czyniło się coraz głośniej, gdyż dzieci poczęły tu i ówdzie płakać na krużgankach, a wreszcie przy samym boku księżny jakiś młody, łkający głos niewieści zawołał:
— Za Danuśkę, Zbyszku! za Danuśkę!
Zbyszko wiedział przecie, iż idzie o Danusię. Był pewny, że ten Krzyżak przyłożył ręki do jej porwania, i walcząc z nim, walczył za jej krzywdy. Ale jako młody i chciwy bitew, w chwili walki, myślał o samej walce. Nagle ów okrzyk uprzytomnił mu jej stratę i jej niedolę. Miłość, żal i zemsta nalały mu ognia do żył. Serce zaskowyczało w nim z rozbudzonego nagle bolu i chwycił go po prostu szał bojowy. Strasznych, podobnych do uderzeń burzy jego ciosów nie mógł już Krzyżak pochwycić, ni im wydążyć. Zbyszko uderzył tarczą w jego tarczę z tak nadludzką, siłą, że ramię Niemca zdrętwiało nagle i opadło bezwładnie. Ów zaś cofnął się w trwodze i przerażeniu i przechylił się w tył, a wtem w oczach mignął mu błysk topora i ostrze upadło mu jak piorun na prawy bark.
Do uszu widzów doszedł tylko rozdzierający krzyk: „Jezus!...“ — poczem Rotgier odstąpił jeszcze krok i runął na wznak na ziemię.
Wnet zagrzmiało i zaroiło się na krużgankach jak w pasiece, w której pszczoły, przygrza-