Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0569.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ry ogromne, tak i pod razami Czecha poczęły się kruszyć i odpadać blachy ze zbroi niemieckiego giermka.
Górny brzeg tarczy wygiął się i spękał, naramiennik z prawego barku stoczył się wraz z przeciętym i pokrwawionym już rzemieniem na ziemię. Van Kristowi włosy stanęły dębem na głowie i chwyciła go trwoga śmiertelna. Uderzył jeszcze raz i drugi całą siłą ramienia w puklerz Czecha, wreszcie widząc, że wobec okrutnej siły przeciwnika nie ma dla niego ratunku i że ocalić go tylko może jakiś nadzwyczajny wysiłek, rzucił się nagle całym ciężarem zbroi i ciała pod nogi Hlawy.
Padli obaj na ziemię i zmagali się wzajem, tocząc i przewracając się po śniegu. Lecz Czech wnet wydostał się na wierzch, przez chwilę tłumił jeszcze rozpaczliwe ruchy przeciwnika, wreszcie przycisnął kolanem żelazną siatkę pokrywającą jego brzuch i wydobył z za pasa krótką, trójgranną mizerykordyę.
— Oszczędź! — wyszeptał cicho van Krist, wznosząc oczy ku oczom Czecha.
Lecz ów, zamiast odpowiedzieć, rozciągnął się na nim, by łatwiej rękoma dostać jego szyi, i przeciąwszy rzemienną zapinkę hełmu pod brodą pchnął nieszczęśnika dwukrotnie w gardło, kierując ostrze w dół, ku środkowi piersi.
Wówczas źrenice van Krista uciekły w głąb czaszki, ręce i nogi poczęły trzepać w śnieg, jakby chciały oczyścić go z popiołu, po chwili je-