Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0547.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a on przyjechał, oszalał, komtura zabił, ludzi nam powytracał. Tak będziesz mówił, a oni cóż ci na to powiedzą? Jużci śmierć Danvelda rozgłosi się po całem Mazowszu. Wobec tego zaniechają skarg. Jurandówny będą oczywiście szukali, ale skoro sam Jurand pisał, że nie u nas jest, więc nie na nas spadnie posąd. Trzeba nadrobić odwagą i pozamykać im paszczęki, bo i co także pomyślą, że gdybyśmy byli winni, nikt z nas nie odważyłby się przyjechać.
— Prawda. Po pogrzebie Danvelda wyruszę zaraz w drogę.
— Niech cię Bóg błogosławi, synaczku! Gdy wszystko uczynim jak należy, tedy nietylko nie zatrzymają cię, ale się muszą wyprzeć Juranda, abyśmy zaś nie mogli rzec: Oto jak oni z nami postępują!
— I tak trzeba się skarżyć na wszystkich dworach.
— Wielki szpitalnik dopilnuje tego i dla dobra Zakonu i jako krewny Danvelda.
— Ba, ale gdyby ten djabeł spychowski wyżył i odzyskał wolność...
A Zygfryd począł patrzeć posępnie przed siebie, następnie zaś odpowiedział zwolna i dobitnie:
— Choćby odzyskał wolność, nigdy on nie wypowie jednego słowa skargi na Zakon.
Poczem jął jeszcze nauczać Rotgiera, co ma mówić i czego żądać na mazowieckim dworze.