Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0495.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiastą, pochylił się tak, jakby chciał jej mówić do ucha, i rzekł:
— Azali nie powiedziano wam, że każę was i Bergowa kołem połamać w Spychowie?
— Wasza córka jest w mocy braci, a pod opieką Szomberga i Markwarta — odrzekła z naciskiem siostra.
— Zbójów, trucicieli, katów! — wybuchnął Jurand.
— Którzy potrafią nas pomścić, a którzy rzekli nam na odjezdnem tak: „Jeśliby nie miał spełnić wszystkich naszych rozkazów, lepiejby było, by ta dziewka umarła, jako i Witoldowe dzieci pomarły.“ Wybierajcie!
— I zrozumiejcie, żeście w mocy komturów — ozwał się pątnik. — Nie chcą oni uczynić wam krzywdy, i starosta ze Szczytna przysyła wam przez nas słowo, że wolni wyjedziecie z jego zamku — ale chcą, byście za te, któreście im wyrządzili, przyśli pokłonić się przed krzyżackim płaszczem i błagać o łaskę zwycięzców. Chcą wam przebaczyć, ale wpierw chcą zgiąć wasz hardy kark. Głosiliście ich za zdrajców i krzywoprzysięzców — więc chcą, byście się zdali na ich wiarę. Wrócą wolność i wam i córce — ale musicie o nią błagać. Deptaliście ich — musicie przysiądz, iż ręka wasza nigdy się na biały płaszcz nie wzniesie.
— Tak chcą komturowie, — dodała niewiasta — a z nimi Markwart i Szomberg.
Nastała chwila śmiertelnej ciszy. Zdawało się