Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0482.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Musieli mu Krzyżacy pół woza pieniędzy za nich nasypać. A ja, trafił się li gość Niemiec, który do Krzyżaków ciągnął, tom go jeszcze jako rycerz rycerza podejmował i obdarzył. Nieraz też i Krzyżaki do mnie przez bagna przyjeżdżali. Nie byłem im wtedy ciężki, a oni mi to uczynili, czegobym ja i dziś jeszcze największemu nieprzyjacielowi nie uczynił...
I straszne wspomnienia poczęły go targać z coraz większą siłą, głos zamarł mu na chwilę w piersi, poczem mówił na wpół z jękiem:
— Jedną ci miałem, jako owieczkę, jako jedno serce w piersiach, a oni ją na powróz jak psa chwycili, i zbielała im na powrozie... Teraz znów dziecko... Jezu, Jezu!
I znów zapadło milczenie. Zbyszko podniósł ku księżycowi swą młodą twarz, w której malowało się zdziwienie, następnie spojrzał na Juranda i zapytał:
— Ojcze!... Toćby im lepiej było na miłość ludzką, niż na pomstę zarabiać. Po co oni tyle krzywd wszystkim narodom i wszystkim ludziom czynią?
A Jurand rozłożył jakby z rozpaczą ręce i odrzekł głuchym głosem:
— Nie wiem...
Zbyszko rozmyślał czas jakiś nad własnem pytaniem, po chwili jednak myśl jego wróciła do Juranda.
— Ludzie mówią, żeście godną pomstę wywarli — rzekł.