Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0476.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nałęczką cię ona przykryła i śmierci wydarła — wiem. Ale też ją miłujesz?
Zbyszko spojrzał mu prosto w oczy z twarzą niemal zuchwałą i odpowiedział:
— To żona moja.
Na to Jurand powstrzymał konia i patrzał na Zbyszka, mrugając ze zdumienia.
— Jako powiadasz? — zapytał.
— Mówię, że ona niewiasta moja, a ja jej mąż.
Rycerz ze Spychowa przykrył rękawicą oczy, jak gdyby olśniło od nagłego uderzenia piorunu, poczem nie odrzekł nic, po chwili ruszył koniem i, wysunąwszy się na czoło orszaku, jechał w milczeniu.

V.

Ale Zbyszko, jadąc za nim, nie mógł długo wytrzymać i rzekł sobie w duszy: „Wolę, żeby gniewem wybuchnął, niż żeby się zaciął.“ Więc podjechał ku niemu, i trąciwszy strzemieniem w strzemię, począł mówić:
— Posłuchajcie, jako to było. Co Danuśka dla mnie czyniła w Krakowie, to wiecie, ale tego nie wiecie, że w Bogdańcu swatali mi Jagienkę, Zychową córkę ze Zgorzelic. Stryj mój, Maćko, chciał; rodzic jej, Zych, chciał; a i krewny opat, bogacz, także... Co wam tam długo prawić? — uczciwa dziewka i jak łania, a wiano też godne. Ale nie mogło to być. Było mi Jagieńki żal, ale jeszcze większy żal Danuśki — i zabrałem się ku