Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0457.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W takim razie mogła znajdować się gdzie pod śniegiem w pobliżu.
Ale Głowacz, jakby odgadłszy te myśli, powtórzył:
— W takim razie znalazłby się na saniach przyodziewek, boć nie jechałaby na dwór jeno w tych szatach, które na sobie miała.
Mimo tej słusznej uwagi, pojechali jednakże pod wierzbę — ale ni pod nią, ni na staje wokoło nie znaleźli nic. Juranda już byli zabrali ludzie książęcy do Niedzborza, i wokół było pusto zupełnie. Czech zauważył jeszcze, że pies, który biegł przy przewodniku i który znalazł Juranda, byłby znalazł i panienkę. Wówczas Zbyszko odetchnął, nabrał bowiem niemal pewności, że Danusia została w domu. Umiał nawet zdać sobie sprawę, dla czego się tak stało: oto Danusia widocznie wyznała wszystko ojcu, ów zaś, nie zgodziwszy się na małżeństwo, umyślnie ostawił ją w domu, sam zaś przyjechał wytoczyć sprawę przed księcia i szukać jego wstawiennictwa do biskupa. Na tę myśl Zbyszko nie mógł oprzeć się uczuciu pewnej ulgi, a nawet i radości, gdyż zrozumiał, że ze śmiercią Juranda znikły wszelkie przeszkody. „Jurand nie chciał, ale Pan Jezus chciał, — rzekł sobie młody rycerz — i wola Boska zawsze mocniejsza.“ Teraz mu jechać tylko do Spychowa i brać Danuśkę jak swoją, a potem jeno ślub spełnić, który też na samem pograniczu łatwiejszy był do spełnienia, niż w dalekim Bogdańcu. „Wola Boska! wola Boska!“ —