Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0436.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

najbardziej radby oddać. Ale jeśli nas za wielka chmara wilków w Przasnyskim boru opadnie, to im go rzucim na odprawę, bo na nic lepszego się nie przygodzi.
— A wy patrzcie, by wam grzeszne słowo do wąsów nie przymarzło. — odparł Sanderus — gdyż takowe sople tylko w piekielnym ogniu topnieją.
— O wa! — rzekł Głowacz, sięgając rękawicą do wąsów, które ledwie poczynały mu się sypać — pierwej spróbuję zagrzać piwa na popasie, ale tobie go nie dam.
— A przykazane jest: spragnionego napoić. Nowy grzech!
— To ci dam wiadro wody, a tymczasem naści co mam pod ręką!
I tak mówiąc, nabrał śniegu, ile mógł dwiema rękawicami objąć, i rzucił nim w brodę Sanderusa, ale ów uchylił się i rzekł:
— Nic po was w Ciechanowie, bo tam już jest chowany niedźwiadek, co śniegiem praska.
Tak to oni przekomarzali się z sobą, dosyć się lubiąc wzajemnie. Zbyszko jednakże nie zabronił Sanderusowi jechać z sobą, albowiem cudaczny ów człowiek bawił go, a zarazem zdawał się być istotnie do niego przywiązany. Ruszyli więc z dworka leśnego jasnym rankiem, w mróz tak wielki, że trzeba było konie okrywać. Cała kraina leżała pod obfitym śniegiem. Dachy chat ledwie było z pod śniegu widać, a miejscami dymy zdawały się wychodzić wprost z białych zasp