Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0388.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tano — i główna rzecz: list z pieczęcią od Juranda.
— Należy wszystko przewidzieć — rzekł brat Rotgier: — Jurand po ostatniej bitwie zechce może zobaczyć księcia, aby się na nas poskarżyć, a siebie usprawiedliwić. Będąc w Ciechanowie, zajedzie do córki, do leśnego dworca. Może się tedy przygodzić, że nasi ludzie, przybywszy po Jurandównę, natkną się na samego Juranda.
— Ci ludzie, których wybiorę, są szelmy kute na cztery nogi. Będą oni wiedzieć, że jeśli się natkną na Juranda, pójdą na haki. Ich głowa w tem, żeby się nie spotkali.
— Jednak może się zdarzyć, że ich pochwycą.
— Tedy wyprzemy się ich i listu. Kto nam dowiedzie, że to myśmy ich wysłali? Wreszcie, nie będzie porwania, nie będzie krzyku, a że kilku wisielców Mazury poćwiertują, nie stanie się przez to szkoda dla Zakonu.
A brat Gotfryd, najmłodszy między zakonnikami, rzekł:
— Nie rozumiem tej waszej polityki, ani tej waszej bojaźni, aby się nie wydało, że dziewka z naszego nakazu porwana. Mając ją raz w ręku, musimy przecie posłać kogoś do Juranda i powiedzieć mu: „Twoja córka jest u nas — chcesz-li, by odzyskała wolność, oddaj za nią de Bergowa i siebie samego...“ Jakże inaczej?... Ale wtedy będzie wiadomo, że to my nakazaliśmy dziewkę pochwycić.