Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0384.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uchwyci, co się da chwycić, ale wojny z Jagiełłą nie chce... Tak! krzyk się podniesie we wszystkich ziemiach Mazowsza i Polski.
— A tymczasem kości Juranda zbieleją na haku — odparł brat Hugo. — Kto wreszcie mówi wam, by ją tu, z dworca, z pod boku księżnej, porywać?
— Przecie nie z Ciechanowa, gdzie prócz szlachty jest trzystu łuczników.
— Nie. Ale zali Jurand nie może zachorzeć i przysłać ludzi po dziewkę? Nie wzbroni jej wtedy księżna jechać, a jeśli dziewka w drodze przepadnie, kto powie wam, lub mnie: „Tyś ją porwał!“
— Ba! — odrzekł zniecierpliwiony de Löwe — sprawcie, by Jurand zachorzał i dziewkę wezwał...
Na to uśmiechnął się z tryumfem Hugo i odrzekł:
— Mam ci ja u siebie złotnika, który z Malborka za złodziejstwo wypędzon, w Szczytnie osiadł i który każdą pieczęć wyciąć potrafi; mam i ludzi, którzy, choć nasi poddani z mazurskiego narodu pochodzą... Zali mnie jeszcze nie rozumiecie?...
— Rozumiem! — zawołał z zapałem brat Gotfryd.
A Rotgier podniósł dłonie do góry i rzekł:
— Niech ci Bóg szczęści, pobożny bracie, bo ni Markwart Salzbach, ni Szomberg, nie znaleźliby lepszego sposobu.