Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0347.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i złożywszy przy ustach ręce, klęknął na oba kolana w postawie pełnej czci i uwielbienia.
Na ten widok szmer uczynił się w sali, gdyż zdziwił Mazurów postępek Zbyszka, a nawet niektórych i zgorszył. „A wieta, — mówili starsi — pewnikiem nauczył się tego obyczaju od zamorskich jakowychś rycerzy, a może zgoła od pogan, gdyż nie masz go nawet między Niemcami.“ — Młodzi wszelako myśleli: — „Nie dziwota, toć dziewce szyję powinien.“ A księżna i Jurandówna nie poznały zrazu Zbyszka, gdyż klęknął plecami do ognia i twarz miał w cieniu. Księżna myślała w pierwszej chwili, iż to któryś z dworzan, zawiniwszy coś względem księcia, prosi jej o wstawiennictwo, lecz Danusia, która wzrok miała bystrzejszy, postąpiła krok naprzód — i pochyliwszy swą jasną głowę, krzyknęła nagle cieńkim, przeraźliwym głosem:
— Zbyszko!
Poczem, nie myśląc o tem, że patrzy na nią dwór i zagraniczni goście, skoczyła, jak sarna ku młodemu rycerzowi, i objąwszy go ramionami, poczęła całować jego oczy, usta, policzki, tuląc się do niego i piszcząc przytem z wielkiej radości póty, póki nie zagrzmieli jednym wielkim śmiechem Mazurowie, i póki księżna nie pociągła ją za kołnierz ku sobie.
Wówczas spojrzała po ludziach, i strapiwszy się okrutnie, z równą szybkością schowała się za księżnę, ukrywszy się w fałdach jej spódnicy tak, że jej ledwie wierzch głowy było widać.