Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0331.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mam ci ja taką deskę, na której stoi pozwanie dla każdego, ktoby nie przyznał, że panna Danuta Jurandówna najcnotliwsza i najgładsza dziewka na świecie. Ale wiecie... wszędy ludzie jeno ramionami ruszali i śmieli się.
— Bo też to jest obcy obyczaj, a prawdę rzekłszy, głupi, którego u nas ludzie nie znają, chyba gdzieś na pograniczach. To i ten tu Lotaryńczyk zaczepiał po drodze szlachtę, każąc jakąś swoją panią nad inne wysławiać. Ale go nikt nie rozumiał, a jam do bitki nie dopuszczał.
— Jakto? kazał swoją panią wysławiać? Bójcie się Boga! Chyba, że wstydu w oczach nie ma.
Tu spojrzał na zagranicznego rycerza, jakby się chcąc przekonać, jak też wygląda człowiek, który wstydu w oczach nie ma, ale w duszy musiał jednak przyznać, iż Fulko de Lorche nie wyglądał wcale na zwykłego zawalidrogę. Owszem, z pod uchylonej przyłbicy patrzyły oczy łagodne, i wychylała się twarz młoda, a pełna jakiegoś smutku. Ujrzał też Zbyszko ze zdziwieniem, że szyja rycerza była otoczona trzykrotnie włosianym postronkiem, który schodził wzdłuż zbroi aż do kostki i kończył się na niej trzykrotnym również zakrętem.
— Co on za powróz nosi? — zapytał Zbyszko.
— Nie mogłem dobrze się dopytać, gdyż oni mowy naszej nie rozumieją, prócz brata Rotgiera, który parę słów potrafi powiedzieć, ale i to nie-