Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0314.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ca... wychodziły i młódki... Nie czarnać ona jest jako agat?
Zbyszko odetchnął:
— To nie ta! Tamta biała, jako śnieg, jeno na jagodach rumiana — i płowa.
— A na to Sanderus:
— Bo jedna, czarna jako agat, przy księżnie ostała, a inne prawie wszystkie się wydały.
— Przecie mówisz, że „prawie wszystkie“, to się znaczy, że nie co do jednej. Na miły Bóg, chceszli odemnie co mieć, to sobie przypomnij.
— Tak we trzy, albo w cztery dni, tobym sobie przypomniał — a najmilszy byłby mi koń, któryby mi moje święte towary nosił.
— To go dostaniesz, byleś prawdę rzekł.
Wtem Czech, który słuchał tej rozmowy od początku i uśmiechał się w garść, ozwał się:
— Prawda będzie wiadoma na mazowieckim dworze.
Sanderus popatrzył na niego przez chwilę, poczem rzekł:
— A to myślisz, że się dworu mazowieckiego boję?
— Ja nie mówię, że się dworu mazowieckiego boisz, jeno, że zaraz, ni też po trzech dniach z koniem nie odjedziesz, a pokaże się li, żeś zełgał, to i na własnych nogach nie odejdziesz, bo ci je Jego Miłość każe połamać.
— Jako żywo! — rzekł Zbyszko.
Sanderus pomyślał, że wobec takiej zapowiedzi lepiej być ostrożnym i odrzekł: