Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0307.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeśli prawdziwe? Weź, panie kopię z rąk pachołka i nadstaw, bo złe jest w pobliżu, które ci takie myśli poddaje. Trzymaj je, panie, na długość kopii. A nie chceszli nieszczęścia na się sprowadzić, to okup się u mnie za ten grzech — inaczej w trzech niedzielach umrze ci ktoś, kogo najwięcej na świecie miłujesz.
Zbyszko przeląkł się groźby, gdyż przyszła mu na myśl Danusia, i odrzekł:
— Toć nie ja nie wierzę, jeno przeor Dominikanów w Sieradzu.
— Obejrzycie, panie, sami wosk na pieczęciach; a co do przeora, Bóg wie, zali on jeszcze żyw, albowiem prędka bywa sprawiedliwość Boska.
Lecz gdy przyjechali do Sieradza, pokazało się, że przeor był żyw. Zbyszko udał się nawet do niego, aby dać na dwie msze, z których jedna miała się odprawić na intencyę Maćka, druga na intencyą owych pawich pióropuszów, po które Zbyszko jechał. Przeor, jak wielu wówczas w Polsce, był cudzoziemcem rodem z Cylii, ale przez czterdzieści lat życia w Sieradzu wyuczył się dobrze polskiej mowy i był wielkim nieprzyjacielem Krzyżaków. Zaczem dowiedziawszy się o Zbyszkowem przedsięwzięciu, rzekł:
— Większa ich jeszcze spotka kara Boska, ale i ciebie od tego, coś zamierzał, nie odwodzę, naprzód z tej przyczyny, iżeś zaprzysiągł, a powtóre, że za to, co tu w Sieradzu uczynili, nigdy ich dosyć polska ręka nie przyciśnie.
— Coże uczynili? — zapytał Zbyszko, który