Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0287.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CZĘŚC TRZECIA.


I.

Maćko czekał cierpliwie przez kilka dni, czy nie dojdzie go jaka wieść ze Zgorzelic, lub czy opat się nie udobrucha, aż wreszcie sprzykrzyła mu się niepewność i czekanie i postanowił sam wybrać się do Zycha. Wszystko, co się stało, stało się bez jego winy, chciał jednak wiedzieć, czy Zych nie czuje i do niego urazy, bo co do opata, był pewnym, że uraza jego będzie odtąd ciążyła i na Zbyszku i na nim.
Chciał jednak uczynić wszystko, co było w jego mocy, by ową urazę złagodzić, więc jadąc rozmyślał i układał sobie, co komu w Zgorzelicach powie, aby urazę zmniejszyć i starą sąsiedzką przyjaźń zachować. Myśli jednak nie kleiły mu się jakoś w głowie, rad też był, że zastał samą Jagienkę, która przyjęła go po staremu, ucałowaniem ręki — słowem: przyjaźnie, choć trochę smutno.
— A ojciec doma? — zapytał.
— Doma, jeno się wybrali z opatem na łowy. Mało patrzeć, jak wrócą.
To rzekłszy, wprowadziła go do izby, w któ-