Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0278.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dział chytrze Maćko, wiedząc, że im więcej będzie się w tym wypadku sprzeczał, tem więcej zyska.
Jakoż opat zaperzył się w mgnieniu oka:
— Widzicie ich! Nie chcą od krewnych darmoch brać! Chleb ludzi bodzie! Nie brałem pustki i nie oddaję pustki, a jak mi się spodoba i tym tu oto workiem prasnąć, to prasnę!
— Tego nie uczynicie! — zawołał Maćko.
— Nie uczynię! Ot mi wasz zastaw! ot mi wasze grzywny! Dałem, bo moja łaska, a choćby mi wola była na gościńcu ostawić, to wam do tego nic. Ot, jak nie uczynię!
To rzekłszy, porwał worek za zwitkę i grzmotnął nim o podłogę, aż z rozpękłego płótna posypały się pieniądze.
— Bóg zapłać! Bóg wam zapłać, ojcze i dobrodzieju! — począł wołać Maćko, który tylko czekał na tę chwilę. — Od innegobym nie wziął, ale od krewniaka i duchownego — wezmę!...
Opat zaś spoglądał czas jakiś groźnie to na niego, to na Zbyszka, wreszcie rzekł:
— Wiem ci ja, choć i gniewający się, co robię; zaczem trzymajcie, coście dostali, bo to wam też zapowiadam, że więcej jednego skojca nie uwidzicie.
— Nie spodziewaliśmy się i tego.
— Ale wiedzcie, że co po mnie zostanie, to weźmie Jagienka.
— I ziemię? — spytał naiwnie Maćko.
— I ziemię! — huknął opat.