Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0263.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

morza, albo kraje, bo on tego nawet nie wie, jak cesarzowi greckiemu na imię i w którem mieście mieszka.
— Wiedziałem, — odrzekł ochrypłym głosem pątnik, — ale jak mnie wzięła frybra na Dunaju trząść, tak i wszystko wytrzęsła.
— Najbardziej się mieczom dziwuję, — rzekł Zbyszko, — bo takich nigdy u wędrownych kleryków nie widziałem.
— Im wolno, — rzekł opat — gdyż nie mają święceń, zresztą trza mi obrony, gdyż Wilk z Brzozowej chciał na mnie napaść.
— O wa! niech jeno napadnie! — zawołali wędrowni klerycy, chwytając za rękojeść mieczów.
— A niechby napadł! Cni się już i mnie bez bitki.
— Nie uczyni on tego — rzekł Zych — prędzej z pokłonem i zgodzić się przyjdzie. Borów się już wyrzekł, a o syna mu chodzi... Wiecie!... Ale niedoczekanie jego!
Tymczasem opat uspokoił się i rzekł:
— Młodego Wilka widziałem, jako pił z Cztanem z Rogowa w gospodzie w Krześnie. Nie uznali nas z razu, było ciemno — i precz uradzali o Jagience.
Tu zwrócił się do Zbyszka:
— I o tobie.
— A oni czego odemnie chcieli?
— Oni od ciebie nic nie chcieli, jeno nie po myśli im to, iż jest w pobliżu Zgorzelic trzeci. Tak tedy mówi Cztan do Wilka: „Jak mu skórę