Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0248.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

im tak: „Jeśli się pobijecie, to żadnego na oczy nie chcę widzieć.“ To i cóż mieli robić? Jak są w Zgorzelicach, to na się sapią, ale potem piją razem w gospodzie w Krześni, póki pod ławy nie pozlatują.
— Głupie chłopy.
— Czemu?
— Bo jak Zycha nie było doma, powinien był jeden albo drugi nastąpić na Zgorzelice i siłą cię brać. Cóżby Zych uczynił, jeśliby wróciwszy znalazł cię zamężną.
A modre oczy Jagienki zaiskrzyły się od razu:
— To myślisz, żebym się była dała? A czy to w Zgorzelicach nie ma ludzi, a ja to nie umiem chwycić oszczepu albo kuszy? Niechby spróbowali. Pognałabym ja każdego do domu, jeszczebym sama Rogów, albo Brzozową najechała. Wiedzieli tatuś że mogą bezpiecznie na wojnę iść.
I tak mówiąc, poczęła marszczyć swe śliczne brwi i potrząsać tak groźnie kuszą, że aż Zbyszko roześmiał się i rzekł:
— No, tobie rycerzem być, nie dziewczyną.
Ona zaś, uspokoiwszy się, odrzekła:
— Cztan mnie strzegł od Wilka, a Wilk od Cztana. Byłam ci ja zresztą pod opatową opieką a z opatem lepiej nikomu nie zadzierać...
— O wa! — odpowiedział Zbyszko — wszyscy się tu opata boją! A ja, niech mi tak święty Jerzy pomaga, jako ci mówię prawdę, że nie bo-