Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0221.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Danuśka przypomniała, aże mnie coś w sercu zabolało.
— Chodźmy do izby — rzekł na to stary włodyka. — Późno już.
I wstawszy z trudem, wsparł się na Zbyszku, który odprowadził go do komory.
Zbyszko pojechał jednak zaraz nazajutrz do Zgorzelic, albowiem Maćko bardzo o to przynaglał. Wymógł również na bratanku, by wziął z sobą dla okazałości dwóch pachołków i przybrał się jak najpiękniej, aby w ten sposób cześć Zychowi wyrządzić i należytą wdzięczność mu okazać. Zbyszko ustąpił i pojechał ustrojony, jak na wesele, w tę samą zdobyczną jakę z białego atłasu, obszytą złotą frendzlą i zahaftowaną w złote gryfy. Zych przyjął go z otwartemi ramionami, z radością i ze śpiewaniem, Jagienka zaś, wszedłszy na próg izby, stanęła, jak wryta i omal nie upuściła łagiewki z winem na widok młodziana, myślała bowiem, że królewicz jaki przyjechał. Straciła też od razu śmiałość i siedziała w milczeniu, przecierając tylko kiedy niekiedy oczy, jak gdyby się chciała ze snu obudzić. Zbyszko, któremu brakło doświadczenia, sądził, że nierada go widzi, rozmawiał więc tylko z Zychem, sławiąc jego sąsiedzką hojność i podziwiając dwór zgorzelicki, który rzeczywiście w niczem nie był do bogdanieckiego podobny.
Wszędzie znać tu było dostatek i zasobność. W izbach były okna z szybami z rogu, zestruganego cieńko i tak wygładzonego, że był prawie jak szkło przezroczysty. Nie było ognisk na środ-