Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0209.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na koszuli serdak wełną do góry. Dopadłszy, osadziła na miejscu konia; przez chwilę na twarzy jej odbijało się niedowierzanie, zdumienie, radość — nakoniec jednak, nie mogąc świadectwom oczu i uszu zaprzeczyć, poczęła krzyczeć cienkim, nieco jeszcze dziecinnym głosem:
— Tatulo! tatuś najmilejsi!
I w mgnieniu oka zsunęła się z konia, a gdy Zych zeskoczył także dla powitania jej na ziemię, rzuciła mu się na szyję. Przez długi czas Zbyszko słyszał tylko odgłos pocałunków i dwa wyrazy: „Tatulo! Jagula! Tatulo! Jagula!“ i jeszcze się obejmowali za szyję. Aż gdy wreszcie mieli już do sytu powitań i okrzyków, poczęła go Jagienka wypytywać:
— To z wojny wracacie? Zdrowiście aby?
— Z wojny. Co nie mam być zdrów! A ty? A młodsze chłopaki? Myślę, że zdrowe — tak? Bo inaczej nie latałabyś po lesie. Ale cóże ty tu robisz najlepszego, dziewczyno?
— Przecie widzicie: poluję — odpowiedziała, śmiejąc się, Jagienka.
— W cudzych lasach?
— Opat dał mi pozwoleństwo. Jeszcze przysłał pachołków do tego uczonych i psy.
Tu zwróciła się do swej czeladzi.
— A odpędzić mi ta psy, bo skórę podrą!
Poczem do Zycha: