Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0205.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

runek od innego lepszy. No! Moiście wy! uczyńcieże tak jako was proszę.
— Wiadoma rzecz, żeście dobry człowiek i zawszeście tacy byli, — odrzekł z pewnym wzruszeniem Maćko — ale widzicie, mam-li umrzeć przez tę juchę zadziorę, co mi pod ziebrem siedzi, to wolę na własnych śmieciach. Przytem w domu, choć ta człek i chory, to o niejedno się rozpyta, niejednego dopatrzy i niejedno zładzi. Jeśli Bóg każe iść na tamten świat — no, to nie ma rady! Czy przy większym starunku, czy przy mniejszym — jednako się nie wykręcisz. Do niewygód my na wojnie przywykli. Miła i wiącha grochowin temu, co przez kilka roków na gołej ziemi sypiał. Ale za wasze serce dziękuję, i jeśli nie ja się wywdzięczę, to da Bóg Zbyszko się wywdzięczy.
Zych ze Zgorzelic, który słynął istotnie z dobroci i uczynności, począł znów nalegać i prosić, ale Maćko się uparł: kiedy umierać, to na własnem podwórku! Cniło mu się oto bez Bogdańca całemi latami, więc teraz, gdy granica już niedaleko, nie wyrzeknę się go za nic, choćby to miał być ostatni nocleg. Bóg łaskaw i tak, że mi choć pozwolił tu się przywlec.
Tu roztarł pięściami łzy, które wezbrały mu pod powiekami, obejrzał się wkoło i rzekł:
— Jeśli to już bory Wilka z Brzozowej, to zaraz po południu dojedziem.
— Nie Wilka i Brzozowej, jeno ninie opatowe, — zauważył Zych.