Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0137.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

procesyi i zawodzenia tłumów dochodziły go przez całe tygodnie. Przez ten czas sposępniał, stracił ochotę do jadła, do snu i chodził po swojem podziemiu, jak dziki zwierz po klatce.
Ciążyła mu samotność, gdyż bywały dni, że nawet stróż więzienny nie przynosił mu świeżego jadła i wody, tak dalece wszyscy byli zajęci pogrzebem królowej. Od czasu jej śmierci nie odwiedził go nikt; ani księżna, ani Danusia, ani Powała z Taczewa, który dawniej tyle okazywał dla niego życzliwości, ani kupiec Amylej, znajomek Maćka. Zbyszko z goryczą myślał, że gdy Maćka nie stało, zapomnieli o nim wszyscy. Chwilami przyszło mu do głowy, że może zapomni o nim i prawo — i że przyjdzie mu gnić do śmierci w tem więzieniu. Wówczas modlił się o śmierć.
Wreszcie, gdy od pogrzebu królowej upłynął miesiąc, a rozpoczął się drugi, począł wątpić i o powrocie Maćka. Obiecał przecie Maćko jechać pospiesznie, konia nie żałować. Malbork nie na końcu świata. Przez dwanaście niedziel można było dojechać i wrócić, zwłaszcza, gdy komuś było pilno.
— Ale może i jemu nie pilno! — myślał z żalem Zbyszko — może sobie gdzie po drodze babę upatrzył i rad ją do Bogdańca powiezie, aby się własnego potomstwa doczekać, a ja tu będę przez wieki zmiłowania Boskiego wyglądał.
Stracił wreszcie rachubę czasu, przestał całkiem rozmawiać ze stróżem i tylko z pajęczyny,