Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0104.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  98  —

stał przez chwilę mroczny, ze spuszczonemi powiekami, poczem rzekł:
— Tak jest!...
Usłyszawszy to rycerze, poczęli wołać:
— Hańba! hańba! Bogdaj się ziemia pod takim zapadła.
I ze wstydu jedni uderzali się pięściami w uda i piersi, drudzy skręcali w palcach cynowe misy na stole, nie wiedząc, gdzie oczy podziać.
— Czemuś ty go nie ubił? — zagrzmiał król.
— Bo głowa jego do sądu należy — odparł Powała.
— Uwięziliście go? — spytał kasztelan Topór z Tęczyna.
— Nie. Włodyka był, któren na cześć rycerską poprzysiągł, że się stawi.
— I nie stawi się! — zawołał szyderczo Kuno, podnosząc głowę.
Wtem jakiś młody, smutny głos ozwał się niedaleko za plecami Krzyżaka:
— Nie daj Bóg, abym ja hańbę od śmierci wolał. Jam to uczynił: Zbyszko z Bogdańca.
Po tych słowach porwali się rycerze ku nieszczęsnemu Zbyszkowi, lecz powstrzymało ich groźne skinienie króla, który powstawszy z zaiskrzonemi oczyma, począł wołać zdyszanym od gniewu głosem, podobnym do turkotu, jaki wydaje wóz, toczący się po kamieniach.
— Uciąć mu szyję! uciąć mu szyję! Niech Krzyżak głowę jego odeśle do Malborka mistrzowi!
Poczem krzyknął na stojącego w pobliżu mło-