Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0060.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wdowa po Krystynie z Jarząbkowa, że Walgierz Wdały, o którym zakonnicy prawili, może się w Tyńcu pokazować, gdzie siedm razy na dzień dzwony biją.
Uwaga ta zakłopotała na chwilę Mikołaja, który też dopiero po pewnym namyśle odrzekł:
— Naprzód wyroki Boskie są niezbadane.
— A niech ta będzie jak chce, alem rada, że w klasztorze nie nocujemy. Umarłabym chyba ze strachu, gdyby mi się taki piekielny wielkolud pokazał.
— Hej! nie wiadomo, bo mówią, że okrutnie wdały.
— Choćby był i najurodziwszy, nie chcę ja widzieć takiego, któremu siarka z gęby bucha.
— Ej, nie wywołujcie wilka z lasu — odpowiedział Mazur — bo jędzon często i po gościńcu między Krakowem a Tyńcem się włóczy, a szczególniej pod wieczór; nuż się wam w postaci wielkoluda ukaże!
— Na psa urok — odrzekła Ofka.
Lecz w tej chwili Maćko z Bogdańca, który siedząc na wyniosłym ogierze, dalej mógł widzieć, niż ci, którzy siedzieli w kolasce, ściągnął lejce i rzekł:
— O, jak mi Bóg miły, a to co?
— Co takiego?
— Wielkolud jakowyś z za wzgórza przed nami wyjeżdża.
— A słowo stało się ciałem! — zawołała księżna. — Nie powiadajcie byle czego.