Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0013.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brzuchem i tak korbą zakręci, że i żaden z Angielczyków, którycheśmy pod Wilnem widzieli, lepiej nie naciągnie.
— Takiż był mocny?
— Hełm za mną nosił, a jak mu przeszło 13 zim, to i pawęż.
— Już to wojny wam nie brakło.
— Książę Witołd siedział u Krzyżaków i co rok wyprawy na Litwę, pod Wilno czynili. Szedł z nimi różny naród: Niemcy, Francuzy, Angielczykowie do łuków najprzedniejsi, Czechy, Szwajcary i Burgundy. Lasy przesiekli, zamki po drodze stawiali i w końcu okrutnie Litwę ogniem i mieczem pognębili, tak, że cały naród, który tę ziemię zamieszkuje, chciał ją już porzucić i szukać innej, choćby na kraju świata, choćby między dziećmi Beliala, byle od Niemców daleko.
— Słychać było i tu, że wszyscy Litwini chcieli pójść z dziećmi i żonami precz, aleśmy temu nie wierzyli.
— A ja na to patrzył. Hej! Gdyby nie Mikołaj z Moskorzowa, gdyby nie Jaśko z Oleśnicy, a nie chwalący się, gdyby i nie my, nie byłoby Wilna.
— Wiemy. Zamku nie daliście.
— A nie daliśmy. Pilno tedy zważcie, co wam powiem, bom człek służały i wojny świadom. Starzy jeszcze mawiali: „zajadła Litwa“ — i prawda! Dobrze się oni potykają, ale z rycerstwem nie im się w polu mierzyć. Gdy konie