Strona:PL Helena Staś - Anioł miłosierdzia.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 3 —

lusz dla Jagi; toż młoda jeszcze jest kobiecina, niech więc też użyje Ameryi. Z temi słowy opuścił Marcin swoją stancyjkę, a idąc na stacyę kolejową, przez całą drogę układał plany na przyszłość. Marcin miał dobrą pracę i mógł liczyć na stałą. Takiemi myślami zajęty, ani się spostrzegł, kiedy przybył na miejsce.
Pociąg, który wiózł te dwa jego kochania miał przyjść za pół godziny. Rwała się do nich dusza Marcina, a rwała się w niepomiernej tęsknocie przez dwa lata, a co sobie naodmawiał, żeby je tam utrzymać i tu najprędzej sprowadzić i teraz to za pół godziny je ujrzy — żonę i córuchnę swoją, której prawie, że nie zna.
Dygotało mu serce, zapomniał o sztywnej koszuli, o odświętnym stroju, myślał tylko o tem wielkiem, gorącem swojem kochaniu — o tem — że był Marcinem. Chwilami, aż go zamroczyło, bo już mu się zdawało, że ona, ta mała kobietka w chuścinie i fartuchu chwyta go za szyję i szepce przez łzy: Marcinie, Marcinie.
Cała amerykańska hardość gdzieś znikła i gdy pociąg nadszedł, Marcin upatrywał Jagi, pokorny jak baranek.
O Jezu! dyć idzie, — z dziewuszką na jednej ręce, a z tobołkiem w dru-