Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 335.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cę? — odparł głosem drżącym, bo w nim wszystka krew zakipiała.
— Zapewne — podchwycił pojednawczo młodzieniec z za stołu — tylko widzicie, za karetę do ślubu płaci się drożéj,
— Nie, nie do ślubu — rzekł Antoni — do szpitala!
Dobył pieniędzy, zapłacił i wyszedł w milczeniu, jakie po jego ostatniem słowie zapanowało w kantorze.
Sam nie wiedział dokładnie dlaczego, ale zrobiło mu się strasznie ciężko na duszy; niezasłużone szyderstwo hypochondrycznego jegomościa, piekło go jak policzek. Wprędce jednak myśl inna zatarła to bolesne wrażenie.
— Oj! będę ja miał biedę ze Scholasią — myślał. — Kobieta boi się szpitala, jak złego ducha. A no, trudno, musi mieć spokój, żeby tam pioruny trzaskały.
Stało się jak przewidział.
Scholastyka, usłyszawszy z czém mąż do niéj przyszedł, zaczęła się rzucać na łóżku, jęcząc i narzekając, że widno musiała się mu już naprzykrzyć, skoro ją chce taką chorą z domu wywlec, że ona, jak pies, w szpitalu umierać nie chce, że choćby ją zabijał, to się ztąd ruszyć nie da i tym podobne.
Antoni tracił głowę z rozpaczy. Z jednéj strony widział wysuwającą mu się ostatnią deskę ocalenia żony z przyczyny jéj własnego uporu —