Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 299.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzyszył chrzęst kruszącego się drzewa, palce moje rozwiodły się i kawałki hebanu upadły na ziemię.
Przerażenie okryło bladością śliczną twarz mojéj narzeczonéj.
Myślała może, żem zwaryjował.
— Na Boga! — wykrzyknęła — co to znaczy?
Chciała zbliżyć się do mnie, ale wstrzymałem ją surowem wejrzeniem.
Byłem już panem siebie.
— Eugenjusz — rzekłem ochrypłym lecz pewnym głosem — Eugenjusz umarł dziś rano. Wiem wszystko. Gardzę tobą!
Odwróciłem się i wyszedłem zwolna, zostawiając ją skamieniałą nad szczątkami wachlarza.
Nazajutrz odesłałem jéj pierścionek, zawinięty w klepsydrę. Było to okrucieństwem z mojéj strony, lecz czyż można się dziwić nieszczęśliwemu, który ukąsi rękę swojego kata?
Ona była moim katem... ta, którą nazywałem moim aniołem! Eugenjusz odtrącony potępiał i usprawiedliwiał ją naprzemiany, a kochał do ostatka... ja odtrąciłem ją sam, a miłość moja zmieniła się w odrazę.
On ranie swojego serca zabliźnić się nie pozwalał rozkrwawiając ją ostrzem wspomnień; ja wypaliłem ją odrazu gorącem żelazem pogardy i żyję, jak gdybym nie miał za sobą przeszłości.
Zapomniałem, że istniała dla mnie Klara, za-