Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 296.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czerpany nie był już w stanie dźwignąć się z poduszek, a mnie się zdawało, że w zastygłych jego źrenicach czytam cały rozdzierający ból tego ostatniego spojrzenia, jakiém nadaremnie pomocnéj ręki szukać przy sobie musiał.
Pochyliłem się nad nim i dotknąłem ustami czoła, na którém po życiowych burzach osiadł teraz smętny jakiś spokój. Był jeszcze ciepły; zgon widocznie nastąpił na krótko przed moim powrotem. Zamknąłem mu oczy i stałem długo dumając o tém młodem, zmarnowanem życiu, co zgasło tak smutnie w bladych brzaskach zimowego poranku.
Byłem pod wpływem dziwnie przygniatającego uczucia, a potęgowało je wszystko, na co spojrzałem, bo wszystko nosiło na sobie ślady ruchów i czynności tego, który już nigdy poruszyć się nie miał.
Krzesło stało przy biurku tak, jak je odsunął, gdy poraz ostatni z niego wstawał, świeżo rozcięta książka leżała obok niedopitéj szklanki z wodą, daléj podkreślona ćwiartka papieru i pióro rzucone niedbale. Na biurku stała dobrze mi znana szkatułka otwarta i próżna. Spora kupka popiołu w niezamkniętym, chłodnym piecu, mówiła jasno co się z jéj zawartością stało. Na dnie tylko leżał podłużny pakiecik, na którym, zbliżywszy się, przeczytałem dużemi literami napisane moje nazwisko, z tym dodatkiem: