Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 288.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i z początku pozowałam na zamodloną dla ciebie. Kokietowałam cię pobożnością w domu Bożym, jak cię kokietowałam światowością w salonie. To moje métier!
Tego było zawiele.
Chwyciłem się za głowę i jak waryjat wybiegłem z salonu. Zostało mi przecież na tyle przytomności, aby w przedpokoju, gdzie szczęściem nie było nikogo, spostrzedz, że zapomniałem kapelusza. Wróciłem więc po niego z uczuciem skazańca poraz drugi prowadzonego na rusztowanie. Ona siedziała w tém samém miejscu, gdzie ją zostawiłem. Twarz tylko odwróconą miała do ściany i ukrytą w poduszki kozetki i zanosiła się od płaczu. Teraz, gdy sobie ten płacz przypomnę, myślę, że musiało się w niéj dziać coś strasznego, ale wówczas, choćbym ją był w trumnie zobaczył, byłbym przeszedł mimo i wierzył, że udaje umarłą.
— Powiedz mi pan — przerwał nagle Eugenjusz — co sądzisz o téj istocie?
— To był potwór! — zawołałem z mocą.
— Nie — rzekł melancholijnie — to była tylko kobieta.
Nie myśl pan — mówił daléj, widząc, jak się mimowoli wzdrygnąłem — nie myśl pan, że ciskam tém słowem wyrok potępienia na cały ród niewieści — o nie! Ja pod tę nazwę nie podciągam owych lalek bezmyślnych, owych istot biernych, co są dobre, dlatego, żeby złemi być nie umiały. Te, które ja nazywam kobietami, stoją