Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 280.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kilkoma miesiącami otrzymałem od niéj ów pierwszy, jedyny pocałunek, co się stał świątynią mojéj miłości i portem moich nadziei. O! Boże, wspomnienie to chwyciło mnie za gardło i przez chwilę czułem, że gdyby o moje życie chodziło, nie byłbym zdolny dobyć głosu z piersi.
Stanąłem więc przed nią i milczałem. Ona nie odzywała się także. Siedziała na kozetce blada i znużona, otuliła się ponsowym szalem i przyciskała go ręką do piersi, jakby jéj bardzo zimno było, a ciemne jéj oczy patrzyły na mnie z pewnem rozdrażnieniem. Wyglądała tak, jak gdyby to widzenie się nasze uważała za złe konieczne, którego coprędzéj byłaby się rada pozbyć.
Gdyby mi kto był powiedział wtedy — przy pożegnaniu, że w ten sposób witać się będziemy!...
Ból, jaki mną szarpał, musiał się wypiętnować na mojéj twarzy, bo wzrok jéj łagodniał stopniowo; wyciągnęła rękę i kładąc ją na mojéj, rzekła miękko:
— Posłuchaj mnie, panie Eugenjuszu!
Ten głos, to dotknięcie, wyrwały mnie z odrętwienia. Pękła tama wstrzymująca dotąd moje uczucia.
— Przestałaś mnie kochać! — zawołałem namiętnie.
Wyprostowała się z dumą, chłodna znów jak marmur.