Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 276.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przecież to co wewnątrz znajdowałem, nie zadawalniało mnie zupełnie. Czułem brak czegoś w téj mozajce zdań rzuconych na papier z właściwą jéj oryginalnością, powleczonych ową przejrzystą gazą melancholii, pod którą wesołość, ironja, szyderstwo nawet nabierały dziwnie uroczego kolorytu.
Były to listy kobiety rozumnéj, dowcipnéj, niepospolitéj, listy mogące zachwycić czytelnika, ale nigdy upoić kochanka — bo kochanki w nich napróżno się szukało.
Ta, którą w duszy nazywałem „moją,” wyrażała się tam z nadzwyczajną ostrożnością o wszystkiem, co się naszéj miłości tyczyło; jeżeli jakiś ustęp mego listu zmuszał ją do potrącenia téj struny, trąciła ją zawsze tak delikatnie, tak subtelnie, że dla niewtajemniczonego ucha równało się to milczeniu.
Wyglądało to, jak gdyby pamiętała ciągle, że słowa na papierze nie mają tych skrzydeł, na jakich z ust ulatują i że przeto liczyć się z niemi potrzeba.
Mnie przykrą była ta oględność do nieufności zbliżona, ale nie wyprowadzałem z niéj żadnych wniosków. Raz sobie powiedziawszy, że mam do czynienia z istotą wyjątkową, zaprzestałem mierzyć ją skalą pojęć ogólnych — wierzyłem jéj i kochałem ją taką, jaką mi się kochać kazała.
Gdy nadeszło Boże Narodzenie, przekonałem