Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 274.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co do końca świata powtarzać sobie będą w chwili rozłąki, co wiecznie razem być pragnęli. Właściwie, ja tylko mówiłem, ona słuchała z nawpół przymkniętemi oczyma, podnosząc je czasami, by mnie objąć długiem, głębokiem spojrzeniem. Były i takie chwile, żeśmy milczeli oboje.
Upłynęło w ten sposób godzin parę — wreszcie przypomniało mi się, że czas istnieje i spojrzałem na zegarek.
— Jeszcze tylko pięć minut — rzekłem — ostatnie pięć minut, a potém tyle długich miesięcy! Daj mi jedyna, daj mi talizman jaki, bym oddalony nie zwątpił, że gwiazda moja zawsze mi świecić będzie.
— Talizman? — powtórzyła, aby coś powiedzieć, napróżno siląc się na zwykłą swobodę, bo była cała drżąca i wzruszona — czasy talizmanowe minęły.
— A jednak — wyszeptałem — jabym tu znalazł talizman taki.
Mówiąc to, ująłem obie jéj rączki i przyciągając je zwolna do piersi, patrzyłem jéj w oczy pytająco i błagalnie.
Zrozumiała mnie — drżenie przebiegło jéj powieki i usta, ale się nie cofnęła — i w chwilę potém, według słów Adama, straciłem prawo do raju w niebie, bom zakosztował raju na świecie! Pocałowałem ją!
Eugenjusz wstrząsnął się i obu rękami ścisnął silnie pulsujące skronie.