Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 272.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obejrzała się za siebie, przyciskając do ust chusteczkę.
— Ale ten pan... — zawahałem się; dziwne podejrzenie zmroziło mi serce.
— Cóż ten pan? — podchwyciła z żywością.
— To zapewne... znajomy? — dokończyłem zwolna, patrząc jéj badawczo w oczy.
— Znajomy? — powtórzyła z tak szczerem zdumieniem, że udanem być nie mogło. — Jakto? przecież byłby mi się ukłonił i ja jemu także. Odkądżeto przestały u nas istnieć cywilizowane obyczaje?
Roześmiała się swobodnie. Była już zupełnie uspokojoną.
Ale mnie coś jeszcze nurtowało. Przyszła mi na pamięć kaplica świętokrzyzka, ten płacz, co zdradzał, że w sercu, z którego płynął, krwawiła się jakaś niezagojona rana i powiedziałem sobie, żem ja, com całą duszę przed nią otwierał, powinienbym coś o tém wiedzieć.
— Pani — rzekłem — czy ty już wiész, co to znaczy: cierpieć?
Ściągnęła brwi, jakby ją te słowa ukłuły.
— Zkąd to pytanie?
— Ztąd — odparłem — że cię kocham bardzo... bardzo... bardzo...
Powtarzałem jéj ten wyraz szeptem cichym, jak te szmery nocne, co dokoła nas drgały w powietrzu, a ona zwróciła na mnie zwolna oczy peł-