Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 266.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Matka, któréj się ze wszystkiego wyspowiadałem, cieszyła się wraz ze mną i pokochała nie znając tę, która jéj odebrała dotychczasowe samowładztwo w sercu mojém.
Cienia egoizmu nie było w téj świętéj kobiecie. „Dwaj aniołowie prowadzić mnie będą — mówiłem jéj często — kim-żebym był, żebym pod takiem przewodnictwem nie zaszedł wysoko?”
I że wtedy piąłem się coraz wyżéj, to pewna. Iskra twórczości rozpromieniała w mojéj duszy. Pisałem wiele, pisałem z natchnieniem. Utwory moje drukowane jednocześnie w kilku pismach jednały mi rozgłos. Wszedłem w modę, a w Warszawie, jak pan wiész, to jedyna droga do wielkości.
Moja ukochana była dumną z tego co słyszała i czytała o mnie.
— To jeszcze mało — mówiła, dmuchając na żądzę sławy, co już we mnie płonęła — jeszcze mało. Panie Eugenjuszu, ja wierzę, że przyjdzie czas, kiedy będę mogła odrzucić początkowe litery twego imienia i nazwać cię: genjuszem!
W ten sposób ubiegło parę miesięcy. Nadszedł czas mego wyjazdu do Lwowa. Miałem tam być już w końcu maja. Oznajmiłem jéj o tém dopiéro, gdy już wszystko było gotowe do drogi, aby się naleganiom o zwłokę, którą przewidywałem, nie dać zwyciężyć. Niewiele mi to pomogło.