Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 258.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I wiész pani, w czém ja, tak ostrożny i oględny, pokładałbym moje bezpieczeństwo? Oto w téj bezgranicznéj ufności, z jakąbym jéj się oddał. Toż nieprzyjaciel nawet, jeśli ma trochę uczciwości, nie zdradzi przeciwnika, który mu zawierzy...
Zarumieniła się gwałtownie.
— Och! — rzekła z pozorną żartobliwością — nie bierz pan tego tak tragicznie. Wszak mówiliśmy ot tak... oderwanie!
— Nie, pani — przerwałem stanowczo — mówiliśmy konkretnie i pani wiesz o tém. A teraz zechciéj posłuchać mnie do końca. Nazwałaś mnie pani kiedyś człowiekiem ostateczności i nie omyliłaś się. Jestem nim. Wiem, że raz dawszy uczuciu wziąć górę nademną, już mu się zaprzedam w niewolę, że mnie te kajdany ubezwładnią... Chyba... chyba znajdzie się dłoń, która mi je dźwigać pomoże... O! wtedy wszystko łatwiéj mi pójdzie, niż gdybym był wolny zupełnie. Ale jeżeli téj pomocy spodziewać się nie mam.., rozkuć się muszę.., póki czas. Tak, pani! Ten chyba, co się do niczego zdolnym nie czuje, może marnować swoje życie... może za jego cenę kupić chwilę złudy, upojenia i nie wyrzucać sobie, że zbyt drogo za nią zapłacił. Zresztą ja mam obowiązki święte. Mam matkę, któréj szczęściem jedynem: być dumną ze mnie. Umierającemu ojcu przysiągłem, że nią będzie. A jakżeż dotrzymam słowa, jeżeli zamiast pracą i nauką torować