Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 254.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła ten cudny mazurek Szopena, w którym nuta wesoła przewija się jak nitka złota wśród jęczących akordów i słuchając téj mistrzowskiéj gmatwaniny, wyobrażałem sobie, że to jéj dusza przez nią mówi.
W parę dni potém wypadało tygodniowe przyjęcie w domu kolegi. Tym razem poszedłem bez wahania... owszem z silnem postanowieniem. Miłość dotknęła już trzech różnych strun w moich piersiach; wydobyła z nich trzy zasadnicze swoje dźwięki.
Pierwszy... mglisty... nieujęty, marzący... był głosem fantazyi... ten mógł się rozwiać najłatwiéj... bez echa; drugi silniejszy odezwał się w ową noc balową w owym walcu, to był głos krwi; trzeci zaczął mi śpiewać dopiéro w kościele i to był najpotężniejszy: głos serca.
Mimo to zdawałem sobie jasno sprawę z położenia, nie spaliłem jeszcze okrętów za sobą. Zostawały mi dwie drogi: albo cofnąć się niezwłocznie, nieodwołalnie, albo bez oporu dać się porwać prądowi, uwierzywszy w przystań szczęśliwą. Jéj uśmiech obojętny lub rumieniec wzruszenia miał rozstrzygnąć czy pierwszą, czy drugą obiorę.
Powitałem ją z drżeniem tajemnem i nie dziw! Na jéj oczach i ustach wisiała szala mojéj przyszłości. Mocny Boże! gdyby mi kto był powiedział, że bawienie się takiemi szalami wchodzi w spis salonowych rozrywek!