Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 246.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kawszy jéj krzesło, stanąłem obok, patrząc na wirujące pary.
— Nie wiem, pani.
— Dowiész się pan zatém odemnie.
Zamiast odpowiedzi, skłoniłem się przed nią głęboko.
Wstała powoli, położyła rękę na mojem ramieniu i patrzyła mi prosto w oczy, kiedym obejmował jéj kibić!
Doznałem jakby zawrotu głowy; gorący rumieniec wystąpił mi na czoło... Może się panu śmiesznym i dziecinnym wydam, gdy powiem, że był to rumieniec zawstydzenia...
O, tak! ja byłem wtedy jeszcze bardzo idealny i platoniczny! Trzymać tak tuż przy sobie istotę, która we mnie budziła najczystsze i najwznioślejsze porywy, wydało mi się jakby świętokradztwem, a dreszcz namiętny, jaki mnie za dotknięciem jéj przebiegł, poczytałem za zniewagę wyrządzoną téj, której sama wiadomość podobnych wzruszeń obcą być musiała. Bo gdyby nie była jéj obcą, czyżby patrzyła mi tak śmiało w oczy, jak tylko może patrzeć niewinność, lub... zepsucie.
Okrążyliśmy parę razy salę. Stopniowo ochłonąłem z pierwszego wrażenia. Muzyka, taniec, miękie uginanie się téj powojowatéj postaci w moich objęciach, woń magnolii ulatująca z jéj jedwabistych kędziorów, wszystko to upajało mnie.