miało być takowego inauguracyją. Niepodobna się było wymówić, kolega prosił usilnie, obiecałem więc, zastrzegłszy sobie tylko, by mnie nie przedstawiał żadnéj damie, dopóki tego nie zażądam.
W dzień oznaczony matka zawiązała mi biały krawat z pewnym nastrojem uroczystym, jak gdybym był panienką, któréj poraz pierwszy kładzie się suknia z ogonem. W godzinę potém, trzymając szapoklak przez rękawiczkę niepokalanéj świeżości, stałem we drzwiach rozdzielających dwa salony. W jednym mniejszym znajdowało się grono mężczyzn przeważnie starszych, którzy rozmawiali i grali w karty lub szachy, w drugim pełno było postrojonych kobiet i młodzieży.
Przypatrywałem się fizynomii tego salonu z pewną ciekawością, czytałem w nim, że tak powiem, bo robił na mnie wrażenie, jakby barwnéj kartki z księgi życia wyjętéj, pisanéj z wielką sztuką złotem i kolorami na sposób starych rękopismów. Odwrotna jéj strona mogła być szarą a nawet czarną, ale żaden z tych ponurych odcieni nie przebijał na zewnątrz. Na zewnątrz wszystko się uśmiechało i błyszczało. Ukwiecone, ukoronkowane, szeleszczące powłóczystemi sukniami postacie kobiet wyglądały niby długie, świetne, pełne niespodzianych zwrotów frazesy téj malowanéj życiowéj kartki, a uwijające się pomiędzy niemi czarne fraki grały rolę znaków pisarskich.
Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 228.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.